Pytałyście co się stało w szkole. W sumie nic konkretnego się nie stało. Jestem dosyć... depresyjna. Nie uśmiecham się w ogóle, cały czas łzy mam w oczach. Nie potrafię rozmawiać o sobie. Moje kontakty z przyjaciółką są skomplikowane, ponieważ nie rozmawiamy o mnie. Jeśli już to zazwyczaj mówi "jest mi przykro" i mnie przytula. Ostatnio się między nami nie układa. Nie potrafimy rozmawiać. I to moja wina. Widzę jej wzrok pełen bólu gdy nastaje kolejna cisza. Od pewnego czasu nie mówi mi już "cześć", nie przytula na pożegnanie tylko z grymasem odchodzi. A we wtorek w szkole pozwoliłam sobie pomyśleć, wspomnienia zaczęły mnie atakować. Chciałam od tego uciec... Ale nie chciałam psuć humoru przyjaciółce, więc nic nie powiedziałam. Tylko ona zauważyła, lecz odeszła do koleżanek.
Chce mi się krzyczeć, nie potrafię ukryć bólu. Jestem obrzydliwa. Chcę już po prostu umrzeć. Nikogo nie krzywdzić, nikomu nie przeszkadzać...
bilans:
śniadanie: mała kromka ciemnego chleba, liść sałaty - 42kcal
II śniadanie: wafel ryżowy - 35kcal
obiad: makaron, przecier pomidorowy - 160kcal
podwieczorek: jogurt - 150kcal
kolacja: jabłko - 60kcal
łącznie: 447/500kcal
Zaraz jadę do psychologa. Nie daję rady. Przepraszam was.
Karolina