poniedziałek, 4 maja 2015

dzień 20

Nie wiem co mam wam napisać. Czuję, że wielkimi krokami zbliża się dzień kiedy... odejdę. Odpocznę od duszących mnie wspomnień, od katowania siebie myślami. Odpocznę od życia którego tak nienawidzę.

Mama wygłasza swoje mowy; myśli, że wszystko o mnie wie. Bzdura- nie wie o mnie nic. Było tak od zawsze, to, że przez chwilę się mną zainteresowała niczego nie zmieni. Nie ma wpływu na mnie, na to co jem, robię.

Chcę być sama. Sama w swoim świecie. Odsuwam wszystkich od siebie. Zasługuję na to, by wspomnienia rozszarpały mnie. Chcę się zniszczyć. Chcę umrzeć 


bilans:
śniadanie: dwie małe kromki ciemnego chleba, liść sałaty - 82kcal
II śniadanie: ---
obiad: kluski, trochę warzyw - 160kcal
podwieczorek: ---
kolacja: grahamka, liść sałaty - 177kcal

łącznie: 419/500kcal


Cięłyście się kiedyś? Ja pierwszy raz w wieku dziesięciu lat. Codziennie mocniej. Mam ogromne, głębokie blizny. Całe uda, lewe przedramię, stopy. Po wyjściu z psychiatryka trochę poprzestałam, nauczyłam się zadawać ból psychiczny. Okropnie mnie ciągnie. Chociaż obiecałam przyjaciółce, że do tego nie wrócę, ale i tak się przecież nie dowie.


Karolina